Przenieśmy się do słonecznej Italii

26 października 2018 ,

Za oknami pogoda już typowo jesienna, więc Ania i Wojtek postanowili, że na sesję wybierzemy się w nieco cieplejsze miejsce. Można było się spodziewać, że lubią ciepłe klimaty ponieważ sesję narzeczeńska robiliśmy na pustyni, zobaczcie sami!
W dniu ich ślubu również dopisała mega pogoda -chyba mają szczęście.
Aaaaaaale fajnie jedziemy do Włoch. Pierwszy cel Wenecja!

Wenecja to klimat! Wąskie uliczki, na których słychać gwar przeplatającej się włoskiej, pełnej temperamentu codzienności z angielskimi głosami turystów, wpatrzonych w swoje telefony z odpalonymi GoogleMaps – w sumie nic dziwnego, sami tak robiliśmy, bo nie sposób się odnaleźć w tym labiryncie.

A weneckie symbole widoczne na każdym rogu z każdą godziną zaskakiwały coraz bardziej…

Przejdźmy jednak do sedna!
Przyjechaliśmy tutaj, aby stworzyć przepiękną pamiątkę dla Ani i Wojtka.

Nie zawiedliśmy się na tym miejscu, a nawet otrzymaliśmy dużo więcej niż oczekiwaliśmy. Poza zdjęciami była to świetna przygoda dla nas jako fotografów i dla Młodej Pary, która skradła serca wszystkich przechodniów.

Włoski naród jest niesamowity, ludzie są cudowni i baaaardzo życzliwi. Na każdym kroku spotykaliśmy się z ich serdecznością, Ania i Wojtek przyjmowali gratulacje, a okrzyków radości i uśmiechów w ich kierunku nie sposób było zliczyć. Sami zresztą przyznali, że  nawet w dniu ślubu nie czuli się tak wyróżnieni – po prostu gwiazdy! Nie trzeba dodawać, że gdy para ma w sobie takiego powera :), a gdzie nie popatrzymy to widać świetną miejscówkę na fotę to zdjęcia robią się praktycznie same.
Jeszcze raz od nas! AUGURI! AUGURI!

Gdyby szczęścia było jeszcze mało to spotkał nas cudowny zachód słońca. O tej porze roku nieco krótki, ale zrobiło się ogniście!

Przed wyjazdem wiele słyszeliśmy, że najpiękniejsza Wenecja jest nocą. Postanowiliśmy to sprawdzić.

Zgadza się – Wenecja nocą jest cudowna!

Opuszczamy już Wenecję, ale to nie koniec włoskiej historii miłosnej. Ania zawsze marzyła o sesji w górach. Nie sądziła jednak, że mogą być to Alpy.

Marzenia się spełniają, a z nami jest to jeszcze prostsze! Lago di Braies, jak to Ania powiedziała, sztosik!